czwartek, 19 lipca 2012

Iskierka

wśród wszystkich aparatów jakie ostatnio udało mi się zdobyć ten który chcę pokazać teraz ucieszył mnie chyba najbardziej. dla mnie to wyjątkowy okaz. jestem z niego dumny i cieszę się niesamowicie, że go mam. piękny, wyglądający jakby wczoraj opuścił fabrykę, poręczny, składany aparat dalmierzowy średniego formatu 6x6 cm, do tego naprawdę nieczęsto spotykany, a już na pewno nie w takim stanie zachowania - przepiękna i dla mnie niesamowicie wyjątkowa rosyjska, a właściwie radziecka Iskra

Iskra
Iskry były produkowane w dwóch wersjach - ta nasza to po prostu Iskra, ale była też Iskra-2 (która jest jeszcze rzadsza bo wyprodukowano jej tylko nieco ponad 6 tys. sztuk - dokładnie 6118). jej główną cechą która odróżnia ją od pierwszej wersji to wbudowany światłomierz - w naszej go nie ma. Iskry w wersji pierwszej wyprodukowano w ilości 38722 sztuk w latach 1959-1963 więc porównując to z ilościami wyprodukowanych Zorek czy Fedów to naprawdę unikatowe kamery
posiadanie tego technicznego cacka cieszy mnie tym bardziej, że aparat jest w stanie niemal idealnym. wizualnie i mechanicznie jest w doskonałej kondycji mimo pięćdziesięciu lat. jedynie futerał posiada ślady na metalowym obrzeżu górnej jego cześci  
Iskra wyposażona jest w dalmierz sprzężony. w wizjerze widoczna jest plamka dalmierza na tle całego kadru i tak ostrząc pierścieniem odległości na obiektywie plamka dalmierza porusza się w płaszczyźnie poziomej i gdy obrazy z plamki i tła całego kadru nałożą się na siebie wówczas mamy ustawioną poprawnie ostrość (rozwiązanie takie samo jak np. w małoobrazkowej Bessie R2A)
na elementach metalowych jak i na okleinie nie ma śladów eksploatacji. sanki lampy błyskowej nie są zupełnie wytarte, wszystko pracuje jak w nowym aparacie fotograficznym

tylna ścianka i spód kamery również wyglądają niemal idealnie - nigdy nawet na zdjęciach w serwisach aukcyjnych nie widziałem tego aparatu tak dobrze zachowanego pomimo półwiecznej historii
wnętrze wygląda jakby przeszło przez nie maksymalnie kilka filmów. idealnie wyczernione, brak przetarć, wszystko działa pewnie i precyzyjnie. na płytce dociskowej materiał światłoczuły nie ma najmniejszej nawet smugi. wiem, że brzmi to samochwalczo ale naprawdę jestem zachwycony tą kamerą i stanem w jakim się znajduje
nazwa umieszczona pomiędzy wizjerem i dalmierzem jest wygrawerowana piękną cyrylicą w czerwonym kolorze - wg mnie cudo!
aparat produkowany był przez firmę KMZ - jej znak firmowy umieszczony jest wraz z numerem seryjnym kamery w tylnej jej części. pod logo ów nr - 6211693
każda część zachowana jest niemal perfekcyjnie - to samo dotyczy oczywiście mieszka i układu łączników odpowiedzialnych za składanie i rozkładanie aparatu
kolejnym rewelacyjnym rozwiązaniem technicznym zastosowanym w Iskrze są dwa kółka w komorze filmu - jedno z nich umieszczone wyżej jest uzębione, a to niżej jest gładkie. ich współpraca z rolką na którą naświetlany podczas fotografowania film jest nawijany polega na "wykrywaniu" grubości nawiniętego już podłoża z filmem na rolkę odbiorczą oraz samego "wyczuwania" rozpoczęcia materiału światłoczułego po rozbiegówce z samego papieru. dzięki temu nie mamy tutaj do czynienia z czerwonym okienkiem podglądu na tylnych drzwiczkach numeru klatki ani też znacznika gdzie wstępnie mamy ustawić STRAT na papierze wg znacznika w komorze filmu. kamera wszystko to "robi" sama. oprócz tego spust migawki jest blokowany po każdym ujęciu by zapobiegać przypadkowej podwójnej ekspozycji, a także pracuje licznik klatek umieszczony na górze korpusu - wszystko to razem to naprawdę majstersztyk jak na ówczesną kamerę z ZSRR
na obiektywie z lewej jego strony znajduje się suwak do ustawiania ostrości - mnie najlepiej i najwygodniej obsługuje się go kciukiem lewej dłoni. na tubusie naniesiona jest skala odległości, wartości czasów otwarcia migawki, skala przysłon oraz nawet wartości EV!
migawka jest oczywiście centralna dzięki czemu nie ma problemu z czasami synchronizacji z lampami błyskowymi. kolejnym ciekawym rozwiązaniem jest fakt posiadania przez ten aparat czegoś w rodzaju "priorytetu czasu". działa to identycznie jak w niektórych modelach Flexaretów. otóż po nastawieniu pary ekspozycji czas-przysłona, po przesuwaniu pierścienia czasów automatycznie zmienia się także przysłona zachowując przy tym właściwe parametry ekspozycji! w rezultacie zyskujemy bardzo dużo cennego czasu np. przy fotografowaniu na ulicy - gdy fotografujemy w stałych warunkach oświetleniowych manewrujemy tylko gotowymi parami ekspozycji. dla mnie rewelacja!!! jest i minus tego rozwiązania - operowanie pierścieniem przysłony nie jest tak proste - by go przekręcić trzeba najpierw odciągnąć go do przodu (jak gdyby przed aparat patrząc z pozycji osoby fotografującej i trzymającej kamerę w pozycji gotowej do zrobienia zdjęcia) a następnie obrócić w żądaną stronę - no jakby nie patrzeć był to aparat wyprodukowany z myślą o szybkim fotografowaniu stąd też ta "automatyka"
obiektyw to Industar-58 o numerze seryjnym 6214137, ogniskowej 75mm i f=1:3,5. soczewki w nim są już  powlekane co na pewno ogromnie korzystnie wpłynęło na jakość uzyskiwanych obrazów
brak na nich oczywiście rys, skaz, zadrapań czy zabrudzeń wewnątrz. w sobotę zakładam do niego rolkę Portry i hejże!!! ach, byle do soboty!
pokrowiec nie jest idealny pod względem wizualnym ale spełnia swoją rolę i jest oryginalny więc tym bardziej cieszę się, że był wraz z aparatem 
zarówno ten jak i kolejny aparat który pokażę kupiłem od mojego znajomego kolekcjonera - cieszę się niesamowicie, że dobiliśmy ostatecznie targu choć nie było łatwo. suma sumarum Iskra i piąty Voigtlander na prezentację którego już teraz serdecznie zapraszam są moją własnością - wiedziałem, że tak się stanie wcześniej czy później ;-) niestety na inne kamery które p. Zenek mi zaoferował póki co nie mogę sobie pozwolić ale dzięki niemu np. pierwszy raz w życiu widziałem na żywo Ermanoxa - powalił mnie na kolana, ale o tym może innym razem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz