wtorek, 24 lipca 2012

wyjazdowo-zdjęciowo-albumowo-testowy weekend w doborowym towarzystwie

w sobotę byliśmy w Starachowicach u znajomego p. Władysława (właściwie to dokładnie u niego byłem sam, ale cały wyjazd był czteroosobowy) - pasjonata fotografii i fototechniki, byłego sportowca i ciekawego człowieka wiele lat mieszkającego w Australii, a teraz na emeryturze ponownie osiedlonego w Polsce. tak jak sobie obiecywałem - i wspomniałem o tym w poprzednich wpisach - wyjazd był dobrą okazją do sprawdzenia kilku aparatów z kolekcji. ostatecznie miałem ze sobą dwa Voigtalndery - Superba i Rollfilm 6x9, Iskrę i Canona AE-1 którego jeszcze tutaj nie zaprezentowałem, ale proszę o troszeczkę czasu :-) Iskra póki co nie doczekała się załadowania świeżym filmem ale to też kwestia dni. mam za to po kilka klatek z pozostałych kamer. zapraszam do obejrzenia

Voigtlander Rollfilm 6x9 + Skopar 10,5 cm f=1:4,5
negatyw Ilford HP5+ ISO 400 naświetlany na ISO 200. wywołany w Adox APH 1+35; 6,5 min; 20 st. C (brak pewnej informacji - proporcje i czas wyznaczyłem szacunkowo - wyszedł lekko przewołany)



Voigtlander Superb + Skopar 7,5 cm f=1:3,5
negatyw Efke R100 ISO 100 wywołany w Adox APH 1+35; 6,5 min; 20 st. C (brak pewnej informacji - proporcje i czas wyznaczyłem szacunkowo - wyszedł lekko niedowołany)





Canon AE-1 + Canon 50mm f=1:1,4 S.S.C.
negatyw Fuji Superia ISO 200 - przeterminowany kilka lat - C-41 wywołany w minilabie








Nikon D80 + Nikon AF Nikkor 75-300mm f=1:4,5-5,6
na koniec dwie foty strzelone już w poniedziałek - zamieszczam mimo zaburzenia przez nie feng shui tego wpisu. do szybkiego...




na koniec ale i przede wszystkim chciałem bardzo podziękować Judycie, Lidii i Nikodemowi za przemiło spędzony czas, wyrozumiałość dla mnie oraz "odcinanie negatywnej energii mieczem sprawiedliwości i zamykanie portalu" ;-) 
salut 

czwartek, 19 lipca 2012

SUPER(B) - piąty Voigtlander

lustrzanka dwuobiektywowa będąca konkurencją dla TLR-ów z wyższej półki lat 30-tych takich jak np. Rolleiflexy. w dobrym stanie kamery te trafiają się naprawdę rzadko bo porównując z innymi tego typu aparatami nie wyprodukowano ich wiele - u nas jeden z nich znalazł miejsce - Voigtlander Superb - zapraszam do obejrzenia

Voigtlander Superb
Voigtlander Superb był to aparat z tzw. "wyższej półki" - marzenie wielu ówczesnych fotografów. produkowany tylko trzy lata od 1934 do roku 1937. jako, że był to konkurent Rolleiflexa w którym wiele rozwiązań technicznych było już opatentowanych stąd też inżynierowie z Voigtlandera musieli szukać alternatywnych rozwiązań - szukali i znaleźli!
egzemplarz z naszej kolekcji jest niestety gorszym spośród dwóch Superbów jakie były produkowane. w tym bardziej pożądanym, obiektywem zdjęciowym był Heliar, natomiast w prezentowanym przeze mnie jest Skopar - kopia Tessara czyli cztery soczewki w trzech grupach
pomijając fakt posiadania gorszego z dwóch montowanych do tej kamery szkieł zdjęciowych, ogólnie nasz egzemplarz jest w stanie bardzo dobrym - nie jest on idealny ale też jak na wiek około "osiemdziesiątki" to i tak trzyma się co najmniej bardzo dobrze
na tylnej ściance na okleinie znajdują się ładnie zachowane odciśnięte nazwy marki i modelu. sama okleina również wygląda nieźle - nie jest poprzecierana, nie odkleja się, nie brak żadnego jej elementu
w miejscach najbardziej narażonych na uszkodzenia też jest dobrze świadczyć może o faktycznym, niezbyt wielkim przebiegu. najważniejsze jest jednak to, że ten aparat jest po prostu całkowicie sprawny technicznie i na pewno wkrótce założę do niego negatyw
dwie stopki wraz z gniazdem statywowym tworzą stabilną i pewną płaszczyznę podparcia kamery
przesuw filmu odbywa się inaczej niż w innych mniej lub bardziej popularnych TLR-ach. otóż brak jest tutaj klasycznego pokrętła lub korbki przesuwu. Superb wyposażony jest w dźwignię umieszczoną na lewej ściance kamery (patrząc z pozycji osoby fotografującej). można za jej pomocą przesunąć film precyzyjnie kontrolując numer klatki w czerwonym okienku poglądowym na tylnych drzwiczkach
dwa poszerzenia w dolnej części korpusu to również pewnego rodzaju "obejście" patentu Rolleiflexa. w kamerach tamtej firmy (jak i większości lustrzanek dwuobiektywowych) film typu 120 przesuwany był w pionie - z dołu do góry. tu film przesuwany jest w poziomie ze strony prawej na lewą patrząc od tyłu kamery. inaczej ale równie dobrze i po swojemu, a o to przecież chodziło austriackim inżynierom

komora filmu jest bardzo ładnie zachowana. wyczerniona, z oryginalnymi naklejkami, a płytka dociskowa nie nosi śladów setek metrów przeciągniętej po jej powierzchni taśmy filmowej, a to cieszy...
na górnej części komina naniesione jest logo z charakterystycznymi barwami oraz piękną literą "V" w specyficznym i rozpoznawalnym kształcie
na przeciwległej ściance kominka naniesiona jest tabela pomagająca dobrać odpowiednie parametry ekspozycji
czerwone okienka podglądu są dwa - nie jestem pewien dlaczego ale wydaje mi się, że to na bocznej ściance służy do formatu 6x4,5 cm. jest ono umieszczone znacznie niżej niż to do formatu kwadratowego
licznik naświetlonych klatek znajduje się z tyłu kamery ponad drzwiczkami od komory filmu. oczywiście jest sprawny
piękna sygnatura umieszczona nad obiektywami - tu akurat podobnie jak we wszystkich innych znanych mi lustrzankach tego typu
kominek wyposażony jest zarówno w składaną lupę poprawiającą komfort pracy i pewność ustawień jak i w niewielką aczkolwiek bardzo pomocną przy niektórych tematach zdjęciowych poziomicę (widać ją w prawym górnym rogu nad matówką)
kolejnym ciekawym rozwiązaniem jest sposób przenoszenia ruchu obrotowego pomiędzy obiektywami górnym i dolnym. czołówka w tym aparacie nie wysuwa się podczas ostrzenia w całości tak jak w większości TLR-ów. tutaj oba obiektywy są ze sobą sprzęgnięte za pośrednictwem bardzo precyzyjnie współpracujących ze sobą kółek zębatych umieszczonych na ich obwodach i tak ruch obrotowy jednego powoduje także bezpośrednio obrót drugiego obiektywu. takie rozwiązanie było później stosowane np. w radzieckich Lubitelach  
po prawej stronie pomiędzy obiektywami na frontowej ściance aparatu (patrząc z pozycji osoby fotografującej) znajduje się pokrętło służące do wyboru i nastawiania przysłony - to też nieco inne rozwiązanie niż te do których jesteśmy bardziej przyzwyczajeni - zwykle przysłona ustawiana jest dźwignią umieszczoną gdzieś na obwodzie obiektywu zdjęciowego
skala odległości umieszczona jest na tubusie górnego obiektywu więc jest wygodna do odczytu podczas fotografowania
sam mechanizm ustawiania ostrości podobny jest nieco do tego jaki później był wykorzystywany we Flexaretach - tutaj również jest dźwignia poruszająca się po łuku w pewnym zakresie pod dolnym obiektywem. patrząc na obiektyw zdjęciowy od frontu naszą uwagę zwrócą charakterystycznie naniesione wartości liczbowe czasów otwarcia migawki - otóż są one wygrawerowane jakby w lustrzanym odbiciu!
wszystko jednak było dobrze przemyślane przy konstrukcji Superba - nad pierścieniem czasów umieszczony jest niewielki pryzmat który odwraca obraz i pokazuje go w płaszczyźnie prostopadłej do frontu obiektywu i tak fotografując mamy podgląd przez ów pryzmat na "normalnie" wyglądające wartości liczbowe czy litery
jeszcze jedną rewolucyjną sprawą jest niwelowanie błędu paralaksy w tym aparacie. przy ostrzeniu na mniejsze odległości obiektyw wysuwając się jednocześnie chyli ku dołowi swoją oś wzdłużną. rewelacyjne, proste w założeniu (gorzej patrząc od strony technicznej, bo budowa takiego precyzyjnego układu pewnie łatwa nie była) i świetnie działające rozwiązanie 
jak wspomniałem wyżej nasz Superb niestety nie jest wyposażony w Heliara tylko w Skopara. no trudno - przeżyję, ale będę też szukał do kolekcji tego drugiego ;-) obiektyw obrazowy to Voigtlander Anastigmat Helomar o ogniskowej 7,5cm i f=1:3,5 oraz numerze seryjnym 898864. nie jest on zniszczony aczkolwiek kilka niewielkich rysek można się dopatrzyć. całe szczęście jest wolny od zanieczyszczeń i pleśni w jego wnętrzu
obiektyw zdjęciowy to Voigtlander Anastigmat Skopar o ogniskowej 7,5cm i f=1:3,5 i numerze seryjnym 897713. wizualnie i technicznie (brak rysek) jest w lepszej kondycji niż górny Helomar co bardzo mnie cieszy. migawka to Compur oferująca zakres czasów od 1 sek. do 1/250 sek. oraz czasy B i T
Compur posiada numer seryjny 2729371
przysłona pracuje pewnie i równomiernie, brak uszkodzeń i zanieczyszczeń od oleju
matówka po upływie tylu lat jest delikatnie przybrudzona i pewnie lustro też nie jest już w stanie doskonałym - stąd też obraz na niej nie jest idealny ale też myślę, że bez problemu będzie się dało pracować tą kamerą


do zestawu dostałem także oryginalny, skórzany aczkolwiek niekompletny futerał. szkoda, ale to nie było najważniejszym aspektem podczas poszukiwań tego aparatu ;-)
to kolejna i trzecia chyba kamera jaką mam zamiar przetestować chociażby pokrótce w najbliższy weekend. jak tylko będę mieć jakieś efekty na pewno zamieszczę na tych stronach. dziękuję za wytrwałość i zapraszam do zaglądania - już mam kolejne eksponaty które w najbliższym czasie postaram się tu pokazać
do szybkiego więc...

Iskierka

wśród wszystkich aparatów jakie ostatnio udało mi się zdobyć ten który chcę pokazać teraz ucieszył mnie chyba najbardziej. dla mnie to wyjątkowy okaz. jestem z niego dumny i cieszę się niesamowicie, że go mam. piękny, wyglądający jakby wczoraj opuścił fabrykę, poręczny, składany aparat dalmierzowy średniego formatu 6x6 cm, do tego naprawdę nieczęsto spotykany, a już na pewno nie w takim stanie zachowania - przepiękna i dla mnie niesamowicie wyjątkowa rosyjska, a właściwie radziecka Iskra

Iskra
Iskry były produkowane w dwóch wersjach - ta nasza to po prostu Iskra, ale była też Iskra-2 (która jest jeszcze rzadsza bo wyprodukowano jej tylko nieco ponad 6 tys. sztuk - dokładnie 6118). jej główną cechą która odróżnia ją od pierwszej wersji to wbudowany światłomierz - w naszej go nie ma. Iskry w wersji pierwszej wyprodukowano w ilości 38722 sztuk w latach 1959-1963 więc porównując to z ilościami wyprodukowanych Zorek czy Fedów to naprawdę unikatowe kamery
posiadanie tego technicznego cacka cieszy mnie tym bardziej, że aparat jest w stanie niemal idealnym. wizualnie i mechanicznie jest w doskonałej kondycji mimo pięćdziesięciu lat. jedynie futerał posiada ślady na metalowym obrzeżu górnej jego cześci  
Iskra wyposażona jest w dalmierz sprzężony. w wizjerze widoczna jest plamka dalmierza na tle całego kadru i tak ostrząc pierścieniem odległości na obiektywie plamka dalmierza porusza się w płaszczyźnie poziomej i gdy obrazy z plamki i tła całego kadru nałożą się na siebie wówczas mamy ustawioną poprawnie ostrość (rozwiązanie takie samo jak np. w małoobrazkowej Bessie R2A)
na elementach metalowych jak i na okleinie nie ma śladów eksploatacji. sanki lampy błyskowej nie są zupełnie wytarte, wszystko pracuje jak w nowym aparacie fotograficznym

tylna ścianka i spód kamery również wyglądają niemal idealnie - nigdy nawet na zdjęciach w serwisach aukcyjnych nie widziałem tego aparatu tak dobrze zachowanego pomimo półwiecznej historii
wnętrze wygląda jakby przeszło przez nie maksymalnie kilka filmów. idealnie wyczernione, brak przetarć, wszystko działa pewnie i precyzyjnie. na płytce dociskowej materiał światłoczuły nie ma najmniejszej nawet smugi. wiem, że brzmi to samochwalczo ale naprawdę jestem zachwycony tą kamerą i stanem w jakim się znajduje
nazwa umieszczona pomiędzy wizjerem i dalmierzem jest wygrawerowana piękną cyrylicą w czerwonym kolorze - wg mnie cudo!
aparat produkowany był przez firmę KMZ - jej znak firmowy umieszczony jest wraz z numerem seryjnym kamery w tylnej jej części. pod logo ów nr - 6211693
każda część zachowana jest niemal perfekcyjnie - to samo dotyczy oczywiście mieszka i układu łączników odpowiedzialnych za składanie i rozkładanie aparatu
kolejnym rewelacyjnym rozwiązaniem technicznym zastosowanym w Iskrze są dwa kółka w komorze filmu - jedno z nich umieszczone wyżej jest uzębione, a to niżej jest gładkie. ich współpraca z rolką na którą naświetlany podczas fotografowania film jest nawijany polega na "wykrywaniu" grubości nawiniętego już podłoża z filmem na rolkę odbiorczą oraz samego "wyczuwania" rozpoczęcia materiału światłoczułego po rozbiegówce z samego papieru. dzięki temu nie mamy tutaj do czynienia z czerwonym okienkiem podglądu na tylnych drzwiczkach numeru klatki ani też znacznika gdzie wstępnie mamy ustawić STRAT na papierze wg znacznika w komorze filmu. kamera wszystko to "robi" sama. oprócz tego spust migawki jest blokowany po każdym ujęciu by zapobiegać przypadkowej podwójnej ekspozycji, a także pracuje licznik klatek umieszczony na górze korpusu - wszystko to razem to naprawdę majstersztyk jak na ówczesną kamerę z ZSRR
na obiektywie z lewej jego strony znajduje się suwak do ustawiania ostrości - mnie najlepiej i najwygodniej obsługuje się go kciukiem lewej dłoni. na tubusie naniesiona jest skala odległości, wartości czasów otwarcia migawki, skala przysłon oraz nawet wartości EV!
migawka jest oczywiście centralna dzięki czemu nie ma problemu z czasami synchronizacji z lampami błyskowymi. kolejnym ciekawym rozwiązaniem jest fakt posiadania przez ten aparat czegoś w rodzaju "priorytetu czasu". działa to identycznie jak w niektórych modelach Flexaretów. otóż po nastawieniu pary ekspozycji czas-przysłona, po przesuwaniu pierścienia czasów automatycznie zmienia się także przysłona zachowując przy tym właściwe parametry ekspozycji! w rezultacie zyskujemy bardzo dużo cennego czasu np. przy fotografowaniu na ulicy - gdy fotografujemy w stałych warunkach oświetleniowych manewrujemy tylko gotowymi parami ekspozycji. dla mnie rewelacja!!! jest i minus tego rozwiązania - operowanie pierścieniem przysłony nie jest tak proste - by go przekręcić trzeba najpierw odciągnąć go do przodu (jak gdyby przed aparat patrząc z pozycji osoby fotografującej i trzymającej kamerę w pozycji gotowej do zrobienia zdjęcia) a następnie obrócić w żądaną stronę - no jakby nie patrzeć był to aparat wyprodukowany z myślą o szybkim fotografowaniu stąd też ta "automatyka"
obiektyw to Industar-58 o numerze seryjnym 6214137, ogniskowej 75mm i f=1:3,5. soczewki w nim są już  powlekane co na pewno ogromnie korzystnie wpłynęło na jakość uzyskiwanych obrazów
brak na nich oczywiście rys, skaz, zadrapań czy zabrudzeń wewnątrz. w sobotę zakładam do niego rolkę Portry i hejże!!! ach, byle do soboty!
pokrowiec nie jest idealny pod względem wizualnym ale spełnia swoją rolę i jest oryginalny więc tym bardziej cieszę się, że był wraz z aparatem 
zarówno ten jak i kolejny aparat który pokażę kupiłem od mojego znajomego kolekcjonera - cieszę się niesamowicie, że dobiliśmy ostatecznie targu choć nie było łatwo. suma sumarum Iskra i piąty Voigtlander na prezentację którego już teraz serdecznie zapraszam są moją własnością - wiedziałem, że tak się stanie wcześniej czy później ;-) niestety na inne kamery które p. Zenek mi zaoferował póki co nie mogę sobie pozwolić ale dzięki niemu np. pierwszy raz w życiu widziałem na żywo Ermanoxa - powalił mnie na kolana, ale o tym może innym razem...