parę miesięcy temu kupiłem całą skrzynkę kamer w - delikatnie mówiąc - średnich stanach. wreszcie się "ogarnąłem" i zabrałem za pierwszy z tych aparatów. niestety całkowicie nie udało mi się go wskrzesić. to właściwie pierwszy u nas aparat którym faktycznie nie mógłbym wykonać zdjęcia. po prostu zarówno moja niewielka wiedza jak i stopień degradacji obiektywu i części migawki nie pozwoliły na przywrócenie całkowitej funkcjonalności. skupiłem się jednak na tym aby ten aparat mógł po prostu "stać i wyglądać"
Rietzschel Clack Munchen
miechowa kamera formatu 9x12 cm. była zalana wodą i cała skorodowana. następnym razem i przy kolejnych odnawianych aparatach zrobię choćby poglądowe fotografie ich stanu przed remontem
firma której produktem jest przedstawiany aparat powstała w roku 1896. została założona przez Alexandra Heinricha Rietzschla w Schwabing, na przedmieściach Monachium. sam Alexander Rietzschel pochodził z Drezna, a fachu mechanika precyzyjnego nauczył się w zakładach Carla Zeissa. jego pierwszy aparat zbudował w roku 1900 i był to model Clack 1900
wracając do egzemplarza który remontowałem - starałem się używać oryginalnych materiałów - dokładnie tych które faktycznie pierwotnie były przy aparacie. mógłbym próbować dopasować mniej zniszczoną kasetę czy dorobić nowe, ładniejsze okleiny lub zamontować nowe uszczelnienia z aksamitu, ale skoro wiedziałem, że aparatem i tak nie będziemy fotografować i ma on tylko spełniać rolę ozdoby to postanowiłem używać tylko tych części i elementów które faktycznie do niego należały, a jedynie dołożyć wszelkich starań by wyglądały i prezentowały się jak najlepiej
mechanizm krzywkowy składania i rozkładania kamery po nasmarowaniu i wyczyszczeniu oraz odpowiednim wyprostowaniu niektórych elementów jest sprawny
miech musiałem "połatać" ponieważ występowały przetarcia oraz kilka rozdarcia na jego powierzchni. całe szczęście udało się go doprowadzić do całkiem przyzwoitej formy dzięki odpowiedniemu, elastycznemu klejowi i kilku łatkom papierowo-materiałowym
soczewki zarówno przednia jak i tylna nie są w najlepszej kondycji - posiadają ryski i przebarwienia. pierścień wokół frontowego szkła jest delikatnie pokrzywiony i w jednym miejscu wyszczerbiony. napisy na nim też są bardzo słabo widoczne niemniej jednak da się odczytać w sumie wszystko
pokrętło od wybierania czasu migawki da się obracać, niestety dźwignia od jej naciągu nie funkcjonuje, a spust nie może jej wyzwolić. jedyne co udało mi się naprawdę naprawić w samym obiektywie to przysłona - działa i przymyka się płynnie w całym zakresie. obiektyw to Doppel Anastigmat Apotar o ogniskowej 130mm i f=6,3. w dolnej części obiektywu jest dźwignia od ustawienia trybu pracy migawki - czas B, T i ustawienie czasowe M
pokrętło czasu otwarcia migawki pozwalało wybierać czasy z zakresu od 1/250 sek do 1 sek. obok niego znajduje się gniazdo na wężyk spustowy
oryginalne, kremowe tabliczki z naniesionymi wartościami liczbowymi odległości wyblakły lecz nadal są piękne i czytelnemiech teraz już jest w jednym kawałku i z dużym prawdopodobieństwem mógłbym powiedzieć, że jest szczelny aczkolwiek na 100% tego nie sprawdzałem
piękna, oryginalna, okrągła tabliczka znamionowa firmy. okleiny nie prezentują się najlepiej ale tak jak pisałem wcześniej są za to oryginalne - te które fabrycznie pierwotnie były na kamerze
uszczelnienia też noszą znamiona czasu, jednak chciałem pozostawić je takie by nie wyróżniały się zbytnio z całego i ogólnego stylu, charakteru i wyglądu starej kamery. są to oryginalne aksamitne paski wstążki (zarówno na skrzynce kamery jak i w kasecie na materiał światłoczuły)
nasz egzemplarz posiada także nr fabryczny skrzynki - 49588. nie wiem niestety ile dokładnie zostało wyprodukowanych tych kamer i z której partii pochodzi ten aparat
to pokrótce tyle na ten temat. domowym sposobem i łatwymi zabiegami choć trochę starałem się poprawić wygląd kamery - dzięki temu może upiększyć naszą kolekcję - przynajmniej tak mi się wydaje, a dzięki zastosowaniu oryginalnych elementów i materiałów dla mnie jest jeszcze cenniejsza. niestety tylko nie działa, a to mnie boli...
zapraszam na jutro na kolejne wpisy - to co najciekawsze dopiero przed nami.
do następnego razu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz